Pravincyja

Białoruskie Pismo Literacko-Artystyczne

Omówienie tekstów Pravincyi Nr 1-2/2000

Pismo dzieli się na trzy części — podział ten zostanie utrzymany również w następnych numerach:
  • słowa o słowach: krytyka literacka, recenzje, eseje, wywiady, pamiętniki, listy do redakcji, etc.;
  • słowa: poezja, proza, dramat;
  • słowa za słowa: przekłady literackie.
słowa o słowach
Mikoła Vauraniuk (Białystok), Czartapałoch na miaży (Oset na miedzy, albo też równie dobrze Czarci straszak na granicy). Vauraniuk opowiada, w jaki sposób młode pokolenie Białorusinów Białostocczyzny organizowało życie literackie oraz nawiązywało kontakty ze swoimi postsowieckimi braćmi z Białorusi. Punktem zwrotnym w tym procesie stało się białorusko-polskie seminarium literackie o prowokacyjnej nazwie „Biaźmieżża” (Bezgranicze), które od 1996 rokrocznie odbywa się w Hajnówce. Spotkania zaowocowały serią przekładów współczesnych autorów białoruskich na język polski. Tłumaczenia, które ukazały się w czasopismach oraz w formie książkowej, były przychylnie przyjęte przez polskich recenzentów.

Siarhiej Astraucou (Horadnia), My, biełarusy (My, Białorusini).Czy Białorusini są jakąś specjalną odmianą Rosjan? W jakim języku mówią Białorusini? Dlaczego nie śpiewają własnego hymnu narodowego? Dlaczego zarzucili alfabety łaciński i arabski na rzecz cyrylicy? Astraucou z elegancją i dyskretną ironią omawia te i wiele innych problemów mających zasadnicze znaczenie dla białoruskiej tożsamości narodowej.

Aleś Arkusz (Połacak), Dziesiać hadou biez Hałoulitu (Dziesięć lat bez cenzury). Esej Arkusza jest swoistym bliźniakiem tekstu Vauraniuka. Arkusz omawia zmiany w sytuacji literackiej prowincji po drugiej stronie granicy — w postsowieckiej Białorusi lat 90. po upadku Hałoulitu (Zarządu Głównego d/s Literatury i Wydawnictw).

Jury Humianiuk (Horadnia), Inercyja pravincyi jak haradzienski fenomen (Inercja prowincji jako fenomen grodzieński). Obszerny przegląd najciekawszych wydarzeń lat 90. w plastyce i środowisku artystycznym Grodna. Grodno, miasto przygraniczne, jest bardzo ważnym ośrodkiem białoruskiej prowincji. Mieszka tu pokaźna grupa niezwykle prowincjonalnych autorów i artystów, na twórczości których Pravincyja zamierza łapczywie żerować.

Jan Maksimiuk (Praha), Słovy u hołym poli (Słowa w pustym polu). Esej napisany w 1997 na spotkanie z cyklu Biaźmieżża i w tymże roku opublikowany w tygodniku „Niva” — długowiecznej i szacownej, ale mało znanej na arenie międzynarodowej gazecie polskich Białorusinów. Pravincyja przedrukowuje ten esej, żeby przedstawić go szerszej i bardziej ukierunkowanej publiczności. Zawarta w eseju ocena sytuacji literatury białoruskiej po obu stronach granicy u schyłku XX wieku jest dzisiaj nie mniej aktualne niż cztery lata temu.

słowa
Vinceś Mudrou (Navapołacak), Kałodzież (Studnia). Stara, schorowana, niezamężna kobieta mieszka w zapomnianej przez Boga wiosce, gdzieś wśród najgłębszych koszmarów sowieckiego raju. Od czasu do czasu nachodzi ją ochota, by chwycić kosę i ściąć głowę swojemu sąsiadowi, mężczyźnie w jej wieku. Kobietę dręczy tajemnica sięgająca czasów okupacji niemieckiej. Pewnego dnia otaczający ją świat spróbuje wykorzystać tę tajemnicę do swych podłych, bezdusznych i obłudnych celów. Kobieta jednak zatrzyma sekret dla siebie aż do śmierci. Poruszająca opowieść Mudrova jest majstersztykiem sztuki narracyjnej, można ją postawić w jednym rzędzie ze wspaniała prozą Vasila Bykava, najwybitniejszego pisarza współczesnej Białorusi.

Ihar Sidaruk (Kobryń), Nie dażyć (Nie da się przeżyć). But uwięzły w krowim placku na centralnym placu białoruskiego miasteczka. Świeżo zainstalowany telefon w jurcie czukockiego hodowcy reniferów. Tajemnicza przepowiednia miejscowej wróżbitki Drypy. I przodujący kołchoz, gotowy do „bitwy o plon”, lecz odczuwający rozpaczliwy brak oleju napędowego do kombajnów i traktorów. Sidaruk rozpętuje prawdziwe piekło na skrzyżowaniu tych na pozór niepowiązanych drobiazgów ludzkiej egzystencji. Jeszcze jedna rozweselająca makabreska autorstwa najbardziej bezkompromisowego wygrzebywacza brudów z najciemniejszych zakamarków narodowej duszy. Sidaruk to autor niezbędny dla wszystkich tych, którzy pragną być na bieżąco zorientowani w poszukiwaniach współczesnej literatury białoruskiej.

Siarhiej Astraviec (Horadnia), Bizun i piernik (Kij i marchewka), Stary Novy hod (Stary Nowy Rok). Dwa niezwykle zabawne monologi napisane po mistrzowsku w obrzydliwej mieszance rosyjsko-białoruskiej zwanej trasianką. Jest to rodzaj języka potocznego, używanego przez zrusyfikowanych, słabo wykształconych Białorusinów, w szczególności zaś przez białoruskiego prezydenta, którego Astraviec wykorzystuje do roli narratora. Wszystkim, którzy nie mieli dotąd okazji w pełni docenić literackich wartości telewizyjnego słowotoku Łukaszenki, Astraviec daje skondensowaną esencję zniewalającej retoryki prezydenta. Joyce’owskie przeskoki myśli, ciężki kaliber sowieckich komunałów, miażdżąca śmiałość domorosłej logiki, zadowolona z siebie głupota, immanentnie paranoiczny pogląd na świat — jest tu wszystko.

Alaksandar Maksimiuk, Tearetyk (Teoretyk). Ostra migawka z życia 35-letniego dziennikarza radiowego, targanego niezaspokojonymi żądzami i fantazjami seksualnymi. Jedna ze scen tego krótkiego opowiadanka rozgrywa się w białostockim pubie Allo-Allo, w którym to podczas wielu posiedzeń nad niezliczonymi kuflami piwa z miejscowego browaru dojrzewała idea pisma Pravincyja.

Lavon Vaszko (Masty), 7-45. Czy można porozmawiać przez telefon z przeszłością? Można, jeśli się ma starą sowiecką książkę telefoniczną i mieszka we właściwym miasteczku na białoruskiej prowincji. Znakomicie i pomysłowo zrealizowana idea maszyny czasu. Język swojej ekstrawaganckiej historii Vaszko nasyca śmiałymi neologizmami o niezwykłym uroku i sile poetyckiego obrazowania.

Ponadto część ta zawiera wiersze Alesia Arkusza, Hały Hary, Anatola Brusevicza (Horadnia), Miry Łukszy (Białystok), Jury Humianiuka, Edzika Maźko (Horadnia) i Mikoły Kananovicza (Słonim), a także opowiadania Siarhieja Szydłouski’ego (Navapołacak) i Michasia Andrasiuka (Hajnówka).

słowa za słowa
Przekłady literackie to bolesny temat w literaturze białoruskiej. Żeby utrzymać nasze emocje na wodzy, streścimy go w kilku słowach.

Żaden białoruski reżim nie był zainteresowany wspieraniem przekładów literatury światowej na język białoruski. Język ten był skazany na śmierć (tak przynajmniej wydawało się tym reżimom), więc w epoce sowieckiej ukazała się zaledwie garstka przekładów. Niezależni wydawcy białoruscy w epoce Łukaszenki robią co mogą, żeby nadrobić stracony czas. Wszystkie białoruskie pisma literackie muszą zatem zamieszczać przekłady. Pravincyja nie jest wyjątkiem od tego patriotycznego imperatywu. Ponieważ jednak nie jesteśmy ani zainteresowani, ani usposobieni do przekładania wszystkich tych nieśmiertelnych Balzaków, Dickensów i Scarletek O’Hara, nasza polityka translatorska będzie koncentrowała się na pisarzach, którzy, podobnie jak i my, zostali napiętnowani pewnego rodzaju „prowincjonalizmem” lub „outsiderstwem”, jeśli chodzi o miejsce urodzenia, literackie zainteresowania i tematykę, itd. Zdajemy sobie sprawę, że ta definicja jest cokolwiek niejasna, ale nic na to nie poradzimy. Wybór przekładów do Pravincyi Nr 1-2/2000 powinien nieco wyjaśnić, jakich autorów mamy na myśli.

Bohumil Hrabal, Lekcje tańca dla starszych i zaawansowanych (przekład z czeskiego Jana Maksimiuka). Ta opowieść to mistrzowski wyczyn i kamień milowy w literaturze europejskiej. Jest to faktycznie pojedyncze, monstrualne zdanie, wygłoszone przez ulubionego bohatera Hrabala — wuja Pepina (wykorzystana w opowieści technika literacka przypomina nieco tę zastosowaną przez Jamesa Joyce’a w monologu Molly Bloom w ostatnim epizodzie Ulissesa). Bajdurzenie Pepina jest szalone, filozoficzne, bezładne, liryczne, obrzydliwe, wzruszające, nudne, zajmujące, nieprzyzwoite, nostalgiczne, śmieszne i podniosłe. Jan Maksimiuk — tłumacz Ulissesa Jamesa Joyce’a na białoruski — poradził sobie również z żargonem Hrabala.

Halina Poświatowska, Wiersze (przekład z polskiego Chryściny Hramatovicz). Poświatowska miała niezwykły poetycki głos i niezwykły los. Od dzieciństwa cierpiała na nieuleczalną wadę serca, żyła w ciągłym strachu o swoje życie. Oddychanie, samodzielne spacery — to były codzienne problemy poetki. Operacja serca, przeprowadzona w 1958 roku w Filadelfii, cudownie przywróciła ją do normalnego życia na około 9 lat. Poświatowska nagle była w stanie chodzić, biegać, studiować, podróżować, kochać... Oraz pisać wiersze, jedne z najpiękniejszych w języku polskim. Umarła w 1967 roku mając 32 lata, gdy druga operacja serca nie powiodła się. Dziwnym zbiegiem okoliczności wiersze Poświatowskiej do Pravincyi przełożyła filadelfijska pielęgniarka.

Dylan Thomas, Wiersze (przekład z angielskiego Chryściny Hramatovicz). Siedem wspaniałych wierszy Thomasa — I have longed to move away, My hero bares his nerves, The force that through the green fuse, That sanity be kept, Before I knocked, In my craft or sullen art, Fern Hill — sugestywnie przetłumaczonych na muskularną i klarowną białoruszczyznę. Zupełnie nieoczekiwany, oszałamiający debiut translatorski polskiej Białorusinki na uchodźstwie w Stanach Zjednoczonych.

Patrick Modiano, Villa Triste (część 1; przekład z francuskiego Jana Maksimiuka). No cóż, równie dobrze mogłaby tu się znaleźć każda inna powieść Modiano. „Modianowska toksyna” jest obecna w Villa Triste w dawce nie mniejszej niż w Rue des Boutiques Obscures czy Quartier perdu. Ktoś, komu ją raz zaaplikowano, z pewnością poszuka więcej trucizny u tego autora. Najprawdopodobniej Pravincyja także ulegnie temu nałogowi.


English resume   |   prezentacja w jęz. polskim   |   biełaruski źmiest   |   łucznaść z redakcyjaj